"Zamieszanie w warzywniaku"
dedykuję pozytywnie zakręconym...
Wszystkie dynie – oprócz jednej, rosły grzecznie wzdłuż zagonka.
Ta o której napomykam, była zdania, że do słonka
lepiej rosnąć wzwyż po drzewie, płocie, tyczce czy drabinie…
Gdy to grusza usłyszała, zaszumiała: Wesprę dynię.
Aż tu naraz dmuchnął wietrzyk, grusza gałąź pochyliła
-Pomagamy marzycielom, możecie się czepiać, wspinać,
piąć do góry po konarach, kwitnąć, nawet owocować
Napatoczył się ogórek: – Czy ja mógłbym też spróbować?–spytał cicho
Jednocześnie schwycił pierwszy z brzegu listek
i omotał go wąsikiem, na okrętkę, oczywiście
– Ja tam wolę po staremu – oznajmiła oberżyna.
Zawtórował jej kabaczek, i patison, i cukinia
–Wprawdzie z góry więcej widać, ale kto nam da gwarancję
że nie zjawi się ogrodnik, by nałożyć ostre sankcje
na niesforne dyniowate? Zostajemy w swoich rządkach!
– Tak się cieszę, że jesteście – odetchnęła z ulgą grządka.
– Nie ma to, jak w warzywniaku, w doborowym towarzystwie,
wschodzić, rosnąć, dawać plony – por wyprężył smukłe liście
– Tu podleją nas, wyplewią, nawozami szczodrze sypną,
zwalczą mszyce i ślimaki, jeśli trzeba – uszczkną, przytną.
– Ja rozumiem, po patyku, lub paliku… – westchnął groszek,
– ale drzewo?! Zejdź ogórku i ty dynio wracaj, proszę!
Na nic twoje prośby groszku, bowiem nawet gdybyś groził,
straszył albo rozkazywał, zapaleńcom nie przeszkodzisz
w ich szalonych przedsięwzięciach. Opętani żądzą przygód
dobrowolnie, wbrew standardom , zrezygnują z wszelkich wygód.
Komfort życia – ważna sprawa, jednak kogoś, kto bakcyla połknął,
tego moi drodzy, żadna siła nie powstrzyma